Yahoo: Internet musi być 'świeży'!

"Oczekiwania internautów cały czas rosną - aby im sprostać, musimy być cały czas aktualni, cały czas się zmieniać, cały czas zaskakiwać naszych użytkowników czymś nowym" - mówił podczas sesji kończącej konferencję Web 2.0 Jerry Yang, współzałożyciel i szef portalu Yahoo. Podczas swojego wystąpienia Yang podsumował również pierwszą dekadę działalności Yahoo! - opowiadał o tym, jak portal się narodził, rozwijał i jak ucierpiał na skutek pęknięcia 'internetowej bańki'.

Na pytanie "Co zrobiłbyś inaczej, gdybyś mógł cofnąć czas", Jerry Yang odpowiedział - "Myślę, że nie zdecydował bym się tak szybko wprowadzenie spółki na giełdę". Zdaniem wielu obserwatorów rynku, ta wczesna (1996 r.) emisja akcji była jednym ze znaczących powodów pęknięcia tzw. 'internetowej bańki', które nastąpiło pod koniec lat 90. Warto jednak w tym miejscu zaznaczyć, że to właśnie Yahoo! był jednym z nielicznych portali, który potrafił się skutecznie zrestrukturyzować i rozpocząć odrabianie strat powstałych w wyniku załamania się 'nowej gospodarki'.

Yang mówił również o przyszłości Yahoo!, a także całego Internetu - zaznaczył, iż zadaniem jego i współpracowników jest sprawienie, by ich oferta była cały czas 'świeża' i atrakcyjna dla użytkowników. Szef portalu powiedział również, że niezwykle ważną kwestią dla Yahoo! jest sprawa prywatności użytkowników - "Traktujemy tę kwestię niezwykle poważnie" - mówił Yang, przypominając jednocześnie, że przejawem tej polityki było m.in. udostępnienie internautom oprogramowania blokującego spyware.

Zdaniem Yanga, ważną kwestią w nadchodzących miesiącach będzie również cenzura - szef Yahoo! powoływał się w tym miejscu na przykład Chin, których władze domagają się ścisłego kontrolowania treści publikowanych na tamtejszych stronach WWW (Yahoo działa również w Chinach). "Ten kraj potrzebuje wolności słowa - myślę, że działając na tym rynku możemy dać młodym ludziom możliwość działania i tym samym, wpłynąć na losy ich kraju" - tłumaczył Yang.

Wolne media

Podczas konferencji Web 2.0 odbył się również bardzo ciekawy wykład Lawrence'a Lessiga, profesora Uniwersytetu w Stanford oraz prezesa organizacji Creative Commons. Lessig mówił o tym, jak w ciągu ostatnich lat w USA zmieniało się podejście do wytworów kultury - np. muzyki, czy filmów. Jego zdaniem, przed rokiem 1978 (kiedy to do ustawodawstwa amerykańskiego wprowadzono nowe, restrykcyjne regulacje dotyczące zasad kopiowania materiałów objętych prawem autorskim) amerykańska kultura była 'wolna' - po tej dacie zmieniła się w ona w kulturę 'zamkniętą'. Jedną z ważniejszych zmian z 1978 r. było wprowadzenie zasady, w myśl której autorowi jakiegoś materiału (np. muzycznego) automatycznie przyznawane są prawa autorskie do niego. Wcześniej autor musiał występować o nadanie takich praw.

Problem w tym, tłumaczył Lessig, że regulacje dotyczące praw autorskich i pokrewnych zdecydowanie odstają od współczesnych realiów - stare przepisy nie uwzględniają np. możliwości współczesnego komputera PC, za pomocą które użytkownik w parę chwil może dowolny materiał skopiować, zmiksować, czy 'pociąć' na fragmenty, tworząc zupełnie nową jakość. "W myśl współczesnego prawa, wykonywanie remiksów muzyki jest nielegalne - aby być w zgodzie z prawem, twórca musi żmudnie gromadzić pozwolenia od wszystkich artystów, których dzieła wykorzystuje w swoim" - tłumaczył Lawrence Lessig. Profesor przypomniał również przy tej okazji sprawę niezależnego amerykańskiego dokumentalisty, który chciał wykorzystać w swoim filmie fragment wywiadu z prezydentem Bushem, wyemitowany przez stację NBC. Nie udało się to, ponieważ władze NBC nie wyraziły zgody na wykorzystanie materiału - Lessig nazwał to 'sprywatyzowaniem prezydenta'.